Tłumacz języka fińskiego – przyszłość zawodu (cz. 2)

Tłumacz fińskiego: 607-693-670

Przyszłość tłumacza – internetowa rewolucja

Zapraszam do przeczytania drugiej części tekstu, w którym próbuję przewidzieć jaka będzie moja przyszłość jako tłumacza fińskiego. Jak pisałem w części 1, upowszechnienie się Internetu przyniosło ogromne zmiany w pracy tłumaczy. Zmieniło się prawie wszystko. Chociaż wydaje się to nieprawdopodobne, to net stał się na dobre narzędziem codziennego użytku dopiero jakieś 15 lat temu! Korzystanie z zasobów sieci pozwala tłumaczowi technicznemu znacznie zwiększyć wydajność, unikać błędów językowych i merytorycznych. Wykonywanie niektórych zleceń przed erą internetową musiało być ogromnym wyzwaniem.

Jak było

Wyobrażam sobie, że cofam się w czasie powiedzmy do lat dziewięćdziesiątych. Zamiast maila z plikami dostaję od klienta grubą żółtą kopertę z maszynopisem. Okazuje się, że to obszerna instrukcja skomplikowanej maszyny, którą trzeba przełożyć na fiński w ciągu na przykład tygodnia. Przeglądam tekst, orientuję się, że branża jest mi nieznana, że specjalistycznego słownictwa będę musiał szukać w źródłach. Widzę, że żeby to tłumaczenie zrobić solidnie, musiałbym się udać do Finlandii do odpowiedniego zakładu i konsultować słownictwo. Tak więc w zasadzie realizacja zlecenia w sposób spełniający oczekiwania klienta, czyli dobrze i w terminie, byłaby w takiej sytuacji nierealna. A tak przecież tłumacze pracowali! Co ciekawe – to samo dotyczyło przecież tłumaczeń z fińskiego na polski – również dostępność słownictwa polskiego była bardzo ograniczona, nie mówiąc o materiałach, które pozwoliłyby zrozumieć zasadę działania i budowę różnych maszyn i urządzeń. A bez tej wiedzy nie ma mowy o dobrym, użytecznym dla klienta tłumaczeniu. Przywykliśmy do wygody, jaką daje możliwość korzystania z zasobów Internetu.

Jak jest

Rewolucja, jaką przyniosła globalna sieć, dotyczy zarówno form działania firmy – metod pozyskiwania klientów, reklamy, zaistnienia w rynku, jak i samej pracy – dostępności źródeł słownictwa, możliwości konsultowania frazeologii, dostępu do źródeł wiedzy, czy do rysunków i ilustracji pozwalających rozumieć tłumaczone teksty. To wszystko zalety nie do przecenienia, zwłaszcza w pracy tłumacza technicznego. Można się więc pokusić o stwierdzenie, że praca tłumacza specjalistycznego stała się dużo prostsza. Mamy w miarę wypozycjonowaną stronę, umiemy pracować, jesteśmy odpowiedzialni i terminowi. Do tego wyznajemy – i to zupełnie szczerze – zasadę quality first. Wydawałoby się, że skoro istniejemy w Google, możemy się reklamować w AdWords, tradycyjne metody pozyskiwania zleceń poprzez osobiste kontakty czy konwencjonalne „oldskulowe” biura tłumaczeń przejdą do lamusa. Czy rzeczywiście tak jest? Między innymi o tym w trzeciej części bloga…

Jak (może) będzie

Na razie wydaje się, że pozornie przyszłość tłumacza fińskiego nie rysuje się różowo. Spektakularny rozwój Google Translatora powoduje, że klienci coraz częściej sięgają po to narzędzie. Co prawda jest ono ciągle ułomne i w parze językowej polski-fiński na razie zupełnie się nie sprawdza, przynosząc więcej szkód niż pożytku, ale można się obawiać, że z czasem GT się poprawi. W tej chwili (2022) narzędzie Google’a dobrze w miarę daje sobie radę w tłumaczeniach między językami germańskimi (np z niemieckiego na angielski). Jednak w tłumaczeniach między językami z różnych grup (póki co) absolutnie nie wolno korzystać z Google Translatora. Prawdopodobieństwo błędu jest bardzo duże. Może się to jednak zmienić. Prace nad Google Translatorem trwają nieustannie. Co gorsza, trzeba przyznać, że ich wyniki zasługują na szacunek. Jak się przed tym bronić? Według mnie pozostaje czekać. Trudno sobie wyobrazić, żeby Google Translator kiedykolwiek osiągnął jakość dobrego żywego tłumacza. Podobnie, jak maszyna raczej w najbliższych dekadach nie osiągnie sprawności przyrody, sztuki, czy myślenia abstrakcyjnego. Tej nadziei się trzymajmy :-).